Sharenting to zjawisko polegające na bezmyślnym i nadmiernym zamieszczaniu przez rodziców zdjęć i informacji o ich pociechach w internecie. Problem narasta wraz z pojawianiem się w sieci kolejnych platform społecznościowych, w których ludzie wystawiają życie swoje i osób najbliższych na widok publiczny.
Czym jest sharenting?
Sharenting stanowi jedną z postaci roznegliżowania internetowego, choć chyba bardziej niebezpieczną od swej tradycyjnej formy. O ile bowiem w ramach roznegliżowania osoby zamieszczają w sieci informacje na swój temat – swojego życia, zainteresowań, podróży, statusu majątkowego, czy choćby menu śniadaniowego, to problem sharentingu dotyczy osób bezbronnych, które nie mogą jeszcze decydować o sobie, tj. dzieci. W ich imieniu decyzję o zamieszczaniu informacji w sieci podejmują ludzie dorośli – rodzice, czy opiekunowie, którzy realizując swą internetową aktywność nie pytają dzieci o zdanie, co więcej, ich pociechy często zupełnie nie zdają sobie sprawy jakiego typu informacje na ich temat kryje sieć. A zjawisko nie zawsze dotyczy najmłodszych, lecz często również dzieci większych – kilku – czy kilkunastoletnich, które chodzą już do szkoły, mają swoich znajomych, zaczynają mieć własne zainteresowania i budować swą niezależność i tożsamość społeczną.
Nazwa zjawiska to zlepek dwóch słów – sharing – dzielić oraz parenting – rodzicielstwo. Sharenting to oczywiście problem ostatnich lat, który rozwija wraz z pojawianiem się nowych mediów społecznościowych.
Problem dotyczy zwłaszcza ludzi, którzy lubią obnażać się w sieci przed innymi, często samozwańczych influencerów, którzy nie mogąc pochwalić się żadnym życiowym sukcesem, pokazują iluzję idealnego życia, z ubranym w markowe ciuchy dzieckiem u boku. Jak pokazuje życie, za takimi pozami wielokrotnie kryją się życiowe dramaty, rozgrywające w czterech ścianach mieszkania, których nie obejmuje już obiektyw aparatu.
Magiczny hasztag #instamatka
Trudno powiedzieć, dlaczego dorośli tak chętnie publikują informacje na temat swoich dzieci, choć w swej skrajnej postaci sharenting dotyczy zwykle ludzi, którzy nie są do końca zadowoleni z własnego życia zawodowego, bądź osobistego, a dziecko wydaje się być ich jedynym osiągnięciem.
Chociaż często zdarza się także, że maluch jest po prostu narzędziem w budowaniu medialnej „kariery” internetowej tzw. instamatki, która w kreowaniu kolejnych historii z udziałem dziecka widzi po prostu biznes. Jak wiadomo w życiu niemal wszystko jest na sprzedaż, więc narodziny dziecka stanowią dla niektórych ludzi doskonałą okazję do wypromowania się i zarobienia pieniędzy. Wystarczy trochę cierpliwości i pomysł na sprzedanie siebie, by sieciowe kreacje zaczęły zasilać domowy budżet. Biznes związany ze światem dziecka jest niezwykle dochodowy dla producentów artykułów dla dzieci, dlatego marki chętnie nawiązują współpracę z instamatkami. Ich rekomendacje są podchwytywane przez obserwatorki w social mediach, co sprawia, że sprzedaż rośnie, a przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Co zatem z prawem dzieci do prywatności?
Jak wiadomo w sieci nic nie ginie i nawet po usunięciu danych z profilu jego właściciela, raz zamieszczone zdjęcie zaczyna żyć swoim wirtualnym życiem, poza kontrolą osoby publikującej – tworzone są kolejne kopie i udostępnienia wpisów. Poza tym każdy może ściągnąć zdjęcie z sieci i zapisać je na nośniku stacjonarnym, a następnie zrobić z nim dowolny użytek.
Niestety w Polsce nie ma aktu prawnego, który chroniłby prywatność dzieci w internecie, zatem to rodzic decyduje czy i jakie treści na temat swojego dziecka zamieszcza w sieci. Tym bardziej, że zgodnie z przepisami kodeksu cywilnego osoby, które nie ukończyły trzynastego roku życia nie mają zdolności do czynności prawnych, tj. możliwości decydowania o sobie, ani podejmowania wiążących decyzji. Zgodnie z art. 15 kodeksu cywilnego, w związku z art. 20 kodeksu cywilnego dzieci, które ukończyły trzynaście lat uzyskują ograniczoną zdolność do czynności prawnych, w związku z czym samodzielnie mogą realizować czynności w zakresie drobnych bieżących sprawach życia codziennego. Także regulamin Facebooka pozwala na otworzenie konta osobom, które ukończyły 13 lat, wcześniej jest to zabronione.
W efekcie to rodzic powinien chronić swoje potomstwo przed zagrożeniami płynącymi z sieci i minimalizować potencjalne ryzyka. A jak wiadomo niebezpieczeństw jest wiele – informacje na temat dzieci mogą trafić w ręce osób niepowołanych – porywaczy, pedofili, czy osób niezrównoważonych psychicznie, a to już tylko krok od tragedii. I nawet jeśli nie wydarzy się jakiś wielki dramat, to w przyszłości dzieci mogą mieć żal za wykorzystywanie ich wizerunku w medialnych poczynaniach rodziców.
Umiar i rozsądek wskazane są w każdej dziedzinie życia, w tym także przy podejmowaniu aktywności w sieci. Tym bardziej jeśli swoje poczynania firmujemy nie tylko własną twarzą, ale także wizerunkiem dzieci, które nie mogą bronić swoich praw, należy dokładać szczególnych starań by nie wyrządzić im krzywdy, która odciśnie piętno na całe ich życie.