Odzyskiwanie danych z nośników elektronicznych wymaga odpowiedniego zaplecza technologicznego oraz laboratoryjnych warunków pracy. Dlatego czynności związane z przywracaniem dostępu do danych odbywają się zwykle w siedzibie firmy data recovery, nie zaś u klienta.
Profesjonalne firmy realizują prace zmierzające do odzyskiwania danych z zachowaniem procedur wynikających z obowiązujących w nich polityk poufności, gwarantujących dyskrecję oraz bezpieczeństwo danych klientów. Oznacza to także, że firma podzielona jest na strefy, z różnymi uprawnieniami dostępu przez poszczególnych pracowników firmy. Nie ma bowiem potrzeby, aby np. osoba z działu marketingu miała dostęp do pomieszczeń laboratoryjnych, w których prowadzone są prace z danymi klientów.
Tym bardziej zatem osoby postronne, nie związane z firmą, jak np. klienci nie powinny mieć wstępu do obszarów objętych szczególnym bezpieczeństwem – po pierwsze nie mogą mieć kontaktu z danymi pozostałych klientów, po drugie narzędzia i metody stosowane przez firmę w procesie odzyskiwania danych stanowią jej know – how, stanowiące tajemnicę przedsiębiorstwa.
Niekiedy jednak po pomoc do firm data recovery zgłaszają się klienci, z utraconymi danymi stanowiącymi np. tajemnicę firmową. Z obawy przed ich ujawnieniem chcą mieć je na oku również w trakcie procesu odzyskiwania danych. Czasami klientom wydaje się również, że ich dane są tak wyjątkowe, że jeśli choć na chwilę spuszczą je z oka, to ekspert od odzyskiwania danych od razu się nimi zainteresuje – będzie przeglądał, a być może i udostępni je osobom trzecim. Z perspektywy osoby, która traci raz w życiu, takie podejście jest uzasadnione. Dla każdego jego dane są najważniejsze – czasami są to informacje ważne dla prowadzenia biznesu, innym razem zawierające treści prywatne, a wręcz intymne. Nie powinien zatem dziwić lęk przy przekazywaniu ich obcej firmie – tyle słyszy się o wyciekach, czy wykradaniu danych z różnych firm i organizacji, że można uznać je za uzasadnione.
Jednak żadna profesjonalna firma z branży data recovery nie może pozwolić sobie na udostępnienie danych osobom nieuprawnionym. Podmioty, które postawiły na tak wąską specjalizację zwykle nie świadczą żadnych innych usług, jedynym źródłem przychodu są dla nich te związane z przywracaniem dostępu do danych. Gdyby zatem dopuściły do incydentów związanych z ujawnieniem danych klientów, raczej szybko straciłyby zaufanie i dobrą opinię, a tym samym i klientów.
Także specjaliści pracujący z dyskami obsługują każdego dnia co najmniej kilka podobnych przypadków i w czasie wielu lat pracy wśród informacji zapisanych na dyskach widzieli chyba już wszystko. Poszczególne przypadki nie są wyjątkowe – wszyscy klienci mają na nośnikach praktycznie te same rodzaje danych – dokumenty office, zdjęcia, projekty, bazy danych klientów.
Inną sprawą jest, że w profesjonalnych studiach data recovery specjaliści nie przeglądają całymi dniami zawartości nośników klientów – po pierwsze zwyczajnie nie mają na to czasu, a po drugie procedury nie pozwalają na takie praktyki. Narzędzia wykorzystywane przez firmy data recovery pozwalają na automatyczną weryfikację sumy kontrolnej pliku, co pozwala na sprawdzenie jego sprawności. W uzasadnionych przypadkach pliki wyrywkowo sprawdzane są ręcznie pod kątem poprawności i spójności zapisu. Profesjonalne narzędzia pozwalają też na wygenerowanie listy odzyskanych plików, ze wskazaniem danych sprawnych oraz uszkodzonych. Po co zatem grzebać na dysku klienta?
Poza tym niejednokrotnie praca związana z przywracaniem dostępu do danych z uszkodzonego dysku twardego jest czasochłonna. Proces może trwać od kliku godzin do kilku, czy nawet kilkunastu dni. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której klient nie wychodziłby przez ten czas z laboratorium firmy data recovery.
Mimo obaw towarzyszących użytkownikom, związanych z powierzeniem danych obcej firmie, istnieje wiele czynników, które uniemożliwiają asystowanie specjaliście w trakcie procesu odzyskiwania danych. Zresztą żaden klient nie chciałby chyba, aby osoby nieuprawnione były obecne w laboratorium podczas prac nad jego dyskiem.
1 komentarz
A poza tym pacjent nie powinien patrzeć na to, jak go chirurg kroi. W rzeczywistości większość rzeczy wygląda zupełnie inaczej, niż na pościąganych z internetu obrazkach, jeden człowiek zajmuje się równocześnie przeważnie kilkoma przypadkami – i bardzo dobrze, bo rzadko który klient zaakceptowałby wycenę obejmującą wielogodzinne wpatrywanie się w monitor podczas procesów, które mogą być wykonane automatycznie. Następna sprawa, to wielu ludzi tak ma, że im robota gorzej idzie, kiedy ktoś się patrzy na łapy. Czasem trzeba się skupić, zastanowić, pokombinować…to nie są odpowiednie momenty, by klient okazywał zainteresowanie, zadawał jakieś pytania, a już w żadnym wypadku komentował czy ponaglał. A przeciętny znudzony i nierozumiejący istoty zagadnienia klient będzie miał ku temu tendencje…
Zasada jest prosta – nie masz zaufania, idź gdzie indziej. Od tego, że nośnik przejdzie przez ręce sześciu pośredników dane nie staną się bezpieczniejsze, a że cena po drodze potrafi urosnąć 2-3 x – to już nie moja sprawa:)