Jak to możliwe, że czasach kiedy za paczkę zapałek w kiosku można zapłacić telefonem komórkowym czy innymi nowoczesnymi metodami płatniczymi, w instytucji typu straż miejska, która każdego dnia wystawia niezliczone ilości mandatów, nie można uregulować opłaty za taki mandat?
Oczywiste jest, ze mandaty nie są wystawiane osobom niewinnym, ale takim które popełniły jakieś wykroczenie. Do tego, jeśli czyn polegał na zaparkowaniu auta w miejscu niedozwolonym, to pojazd dodatkowo odholowywany jest na płatny parking. I tu zaczyna się droga przez mękę.
Po pierwsze, po dotarciu na miejsce, w którym pozostawiło się auto, okazuje się, że go tam nie ma. Pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy, to taka, że ktoś je ukradł. Kiedy już minie pierwszy szok i widzimy, że wokół kręcą się jeszcze inne, równie zdezorientowane osoby, dochodzimy do wniosku, że to jednak pewnie stróże prawa zaopiekowali się pojazdem. Dla pewności właściciel samochodu próbuje dodzwonić się na numer alarmowy 986, co wcale nie jest prosta sprawą. Po kilkunastu minutach pierwszy sukces – na początek można dowiedzieć się, do której jednostki straży miejskiej należy się udać w celu wyjaśnienia sytuacji. To również stanowi wyzwanie, no bo jak się tam dostać, skoro właśnie zabrano nam auto. Po półgodzinnym wypełnianiu kilku druków w komendzie straży miejskiej okazuje się, że auto można odebrać z parkingu zlokalizowanego w zupełnie innej części miasta, oczywiście po uregulowaniu opłaty za holowanie.
Jeśli komuś wydaje się, że może dokonać tej opłaty w kasie urzędu albo kartą bezpośrednio u strażnika, który mandat wystawia, jest w wielkim błędzie. A na parking należy udać się koniecznie z potwierdzeniem przelewu. Zatem, albo trzeba pojechać do domu żeby zrobić przelew i wydrukować potwierdzenie, albo odnaleźć całodobową placówkę poczty (jeśli akurat skończyło się zajęcia na siłowni, wybiła godzina 21 i wszystko wokół jest już nieczynne). Oczywiście można poczekać z załatwieniem formalności do następnego dnia, co oznacza, że również dopiero o poranku odzyska się auto, wzrosną również koszty jego parkowania.
W całej tej sytuacji ciężko jest zrozumieć tylko jedno – czy tak trudno wyposażyć jednostki straży miejskiej albo parkingi, z którymi straż współpracuje w narzędzia do obsługiwania płatności elektronicznych, z których korzysta już cały świat? Tym bardziej, że opisany przypadek nie jest odosobniony, okazuje się, że na komendzie spotykasz znajomych z siłowni, którzy zaparkowali podobnie, w niedozwolonym miejscu (bez komentarza pozostaje oczywiście fakt, że znak zakazu pojawił się tam dopiero co i przez ostatnich kilka lat parkowanie w tym miejscu było dozwolone). Oczywiście, żeby nie było za lekko, na poczcie trzeba spędzić kolejne dwie godziny, przecież o tej porze, mimo tłumu zainteresowanych jej usługami, pracują zaledwie dwa okienka.
Po północy człowiek dociera do domu, szczęśliwy, że udało mu się odzyskać auto. Często jest bowiem tak, że wychodząc na gimnastykę nie zabiera się tak dużej gotówki (koszt holowania jest niemały, wynosi 478 zł), ani karty, którą można opłacić mandat.
Powyższe rozważania nie mają na celu negowania zasadności wystawiania mandatów, nasuwa się jednak pytanie, czy za tak drobne przewinienia trzeba płacić podwójna karę? Chyba, że to właśnie trudności z uregulowaniem płatności mają pełnić dodatkową funkcję prewencyjną, bowiem łatwiej już chyba zachować zwiększoną czujność podczas parkowania, niż biegać przez pół nocy po mieście by odzyskać auto.